sobota, 11 stycznia 2014

III

Przez ostatnie parę minut mój wzrok był skupiony na tym kawałku plastiku, który miał być moją przepustką do klubu. Nadal uważałam, że to nie najlepszy pomysł, ale już nie mogłam się wycofać. Bella nie przestawała gadać o tym jak będzie fajnie. Idą z nami jeszcze dwie dziewczyny .Kelsey, która twierdzi, że jej przeszło po ostatniej nocy i zaczęła miło ją wspominać jak i dupka, który odebrał jej cnotę. I Amanda dzięki, której mamy te fałszywe dowody.
Szczerze skręcało mi żołądek kiedy o tym myślałam. Miałam przeczucie, że źle się to skończy. Nawet nie wiem czy bardziej obawiałam się o to, że ktoś mógłby mnie tam zgwałcić czy, że moi rodzice mogą się dowiedzieć. Wybrałam strój, którym mam nadzieje nie będę zwracać na siebie uwagi. Oczywiście dziewczęta zakładały sukienki. Ja jednak wolałam się czuć bezpieczniej w tym.
-Proszę- powiedziałam słysząc pukanie do drzwi. W ostatniej chwili wsunęłam dowód do kieszeni jeansów.
-O której tata ma cię odwieźć do Amandy? - zapytała mama. Czułam się gorzej niż źle przez to, że ją okłamywałam.
-Myślę, że tak koło osiemnastej będzie ok.
-Dobrze, przekaże mu. Idziemy z twoim tatą na kolacje do Andersonów więc nie będziemy cię zamęczać telefonami. Tylko zadzwoń rano, abyśmy po ciebie podjechali. Nie chcę, żebyś narzucała się mamie Amandy.
-Oczywiście, mamuś.
Myślę, że Bóg nade mną czuwa. Byłam wolna od telefonów rodziców na ten wieczór. To nawet nie brzmi realnie. Znaczy długo pracowałam nad ich zaufaniem, ale nie wydawało się nigdy, że kiedyś po prostu odpuszczą kontrolowanie mnie kiedy jestem poza domem.
Na sam spód torby schowałam ubrania do klubu, potem już tylko piżamy, kosmetyki itp.

***
-Hej Queen B, gotowa do wyjścia?
Usłyszałam Justina za sobą. Śmiał przerwać moje małe show kiedy szykowałam się na imprezę. Od dobrej godziny z naszego mieszkania nie dało się usłyszeć nic innego od Drunk in Love w wykonaniu Beyonce, Jay-Z i mnie.
-Daj mi pięć minut i możemy iść.
Przejechałam dłońmi po moich wyprostowanych włosach i upewniłam się, że mój makijaż jest nienaruszony. Założyłam na siebie narzutkę w kwiaty. Uśmiechnęłam się sama do siebie patrząc na moje odbicie w lustrze.
W drodze do klubu Justin puścił najgłośniej jak się da jedną z piosenek Kanye West'a , którego próbował naśladować z marnym skutkiem. Razem z piosenką i marnym rapem Justina skończyła się nasza droga do klubu. Nie był on daleko od naszego osiedla i Biebs jeździł jak zawsze o wiele szybciej niż to dozwolone.
Zaparkował z piskiem opon na jednym z niewielu już wolnych miejsc na parkingu. Kiedy ja odpinałam pas, mój przyjaciel zdążył już wysiąść, otworzyć mi drzwi i podać mi rękę. Kiedyś mi powiedział, że będzie traktować mnie jak księżniczkę i nie żartował. Ja nie narzekałam. Szczególnie w takich miejscach. Bawiło mnie to jak te wszystkie laski tu patrzyły na nas jak wygłodniałe lwice. Wydrapałyby mi oczy i wyrzuciły gdzieś na bok tylko, żeby mieć Justina dla siebie chociaż na jeden wieczór. A szansa była jak jedna na sto. Dobrze nas tu znali. Justin na pewno obwinie sobie jedną z nich wokół palca i skończą co zaczęli w naszym mieszkaniu. A jak Jus nie będzie w nastroju to przeleci ją w dwadzieścia minut na tyłach jego samochodu. Najdziwniejsze jest to, że wiedza dobrze jak kończy się takie spotkanie z Bieberem( czyli niczym) a i tak mogłyby pobić się o miejsce w jego łóżku.

***
Stałyśmy sobie grzecznie na parkingu czekając na nie wiem co. Amanda i Kelsey mówiły, żebyśmy się teraz nie wpychały i poczekały, aż kolejka się zmniejszy. Tu było multum ludzi i ta kolejka prawdopodobnie nie zmniejszy się przez następne stulecia.
Usłyszałyśmy pisk opon i od razu popatrzyłyśmy w tamtą stronę. Z samochodu wyszedł najprzystojniejszy chłopak jaki świat kiedykolwiek widział. Jego włosy były idealnie ułożone. Gdyby nie to, że spod podciągniętego rękawa bluzy były widoczne tatuaże, które pokrywały całe przedramię mogłabym przysiąść, że wygląda jak zwykły chłopak z sąsiedztwa.
Mój zachwyt zniknął tak szybko jak otworzył drzwi od strony pasażera, a z samochodu wyszła dziewczyna, której żadna inna nie mogła dorównać. Szli sobie razem roześmiani, a ja tylko marzyłam, żeby tak wyglądać i mieć takie towarzystwo.
-O mój Boże- usłyszałam za sobą głos Kels, który przywołał mnie do rzeczywistości- To on.
-Jaki on?- zapytała Bella poprawiając sobie sukienkę.
-To z nim zrobiłam TO- mówiąc to zrobiła w powietrzu cudzysłów. Jakbyśmy miały się nie domyśleć o co chodzi. Przez chwilę jej nawet zazdrościłam.
-Jak widać ma niezłą sztukę przy swoim boku- powiedziała zmierzając dziewczynę od góry do dołu. Tak przy okazji, Amanda jest biseksualna i czasem nawet ciągnie ją bardziej do dziewczyn niż nawet chłopaków.
-Ona? Coś ty. To jego współlokatorka, najlepsza przyjaciółka. Był pijany i zanim zaciągnął mnie do łózka udało nam się w sumie porozmawiać. W sumie nie potrafił przestać o niej gadać.
-Dziewczęta ja najchętniej wzięłabym ich oboje do łóżka za jednym razem. Przysięgam jest mi gorąco na same patrzenie więc nie stójmy tak- powiedziała kierując się w stronę klubu. Posłusznie poszłyśmy za nią .Byłam trochę zniesmaczona jej słowami. Nie byłam homofobem czy czymś podobnym, ale nie mogłam sobie wyobrazić na przykład mnie całującą dziewczynę. Nigdy w życiu.
Po długim czekaniu w kolejce udało nam się w końcu dostać do środka. Muzyka była ogłuszająca, a temperatura niewiarygodnie wysoka. Weszłyśmy po schodach na górę, aby znaleźć jakieś miejsce zwane "lożą" , gdzie miałyśmy mieć miejsca do siedzenia i stolik. Miałyśmy szczęście znajdując jedną i ostatnia. Kiedy się rozsiadłyśmy, Amanda od razu gdzieś zniknęła. Popatrzyłam na ludzi tańczących na dole. Cóż mówiąc tańczących mam bardziej na myśli ocierających się o siebie jak niewyżyte seksualnie zwierzęta. Modliłam się, żeby nikt nie poprosił mnie do tańca.
-Wszystkiego najlepszego!- spojrzałam w górę i zobaczyłam Amande z drinkami. Ona zwariowała. Usiadła obok mnie i postawiła przede mną szklankę z podejrzanym napojem. To chyba będą tragiczne urodziny. Kels i Bella za to miały uśmiechy od ucha do ucha i szybko upiły swoich drinków przez słomkę.
-Dobra nie siedźmy tak dziewczyny!
Bella poderwała się z miejsca i oczekiwała od nas tego samego. Ruszyłyśmy w stronę parkietu. Błagałam Boga, aby żadna z ich nie zostawiła mnie samej nawet na sekundę. Przeciskałyśmy się przez ludzi, aby nie być "na samym wierzchu".
***
Byłyśmy na parkiecie już pewnie ponad godzinę. Nie było tak źle. Zaczęłam się serio dobrze bawić. Faceci woleli dziewczyny, której miały chociaż o połowę mniej ubrań niż ja więc nie zostałam porwana przez żadnego samca. Nagle moją uwagę przykuła para wieczoru. Tak mówiłam o tym przystojniaku i tej pięknej dziewczynie. Wskoczyli razem z innymi ludźmi na kanapy pod ścianą i zaczęli tańczyć i wykrzykiwać słowa piosenki. Jego ręce błądziły po jej ciele kiedy ona ruszała biodrami niczym Rihanna tuż pry jego ciele. Skoro są tylko współlokatorami to nie chcę wiedzieć co robią kiedy są sami. Tyle, że oni akurat wyglądali seksownie, a nie tak jakby mieli za chwilę się tu dosłownie pieprzyć. Chciałam skupić się na tańczeniu czy czymkolwiek innym, ale nie dało się od nich oderwać wzroku. Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłam się będąc pewna, że to moja koleżanka. Jednak ujrzałam umięśnionego mężczyznę.
-Zatańczymy ślicznotko?
Miał głęboki głos, który sprawił, że przez moje ciało przeszły ciarki. W mojej głowie pojawiały się obrazy wydarzeń, które nie mają prawa się zdarzyć.
-Nie, dziękuję- powiedziałam lekko uśmiechając się do faceta. Jednak ten złapał mnie ponownie za ramię, ale mocniej. Myślałam, ze zostanie mi tam siniak.
-Nie lubię kiedy takie laleczki mi odmawiają.
Jego ręce były nagle na całym moim ciele, a ja byłam bliska płaczu. Próbowałam się wyrwać, ale na nic. Gdybym zaczęła krzyczeć nawet nikt by się nie obrócił.
-Zaraz będziesz bardziej chętna- przybliżył swoje biodra do moich. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Wiem jestem panikarą, ale on zdawał się być niebezpieczny zwłaszcza po tym jak zmuszał mnie do tańca z nim.
-Zdaję się, że ta ślicznotka odmówiła ci tańca- usłyszałam za sobą głos wcale nie łagodniejszy, ale cieszyłam się, że pojawił się jakiś wybawca.
-Nie wpierdalaj się dzieciaku, znajdź sobie inną suczkę- powiedział mój "partner do tańca". Poczułam jak ktoś odpycha mnie na bok, a chłopak rzucił się na tego dryblasa.
-Justin do cholery!- za mną pojawiła się ta piękna dziewczyna. Przyjrzałam się chłopakowi, który okładał pięściami tego niemiłego pana. Cholercia, to ciacho właśnie uratowało mi tyłek. Próbowała dostać się do tej walczącej dwójki z marnym skutkiem. Kilku ludzi zaczęło zbierać się wokół tej bójki i kibicować zamiast ich odciągnąć. Świetnie, a miałam nie zwracać na siebie uwagi.
Przeciwnik jak się dowiedziałam- Justina poddał się i uciekł gdzieś w kąt. Dziewczyna wyprowadziła mojego wybawcę nie dając mi nawet możliwości podziękowania mu.
Zostałam teraz zupełnie sama, bo zgubiłam w tym wszystkim dziewczyny. Gdybym nie podziwiała widoków spod ściany nic nikomu by się nie stało. Jestem beznadziejna.
Wyszłam z klubu, aby pooddychać świeżym powietrzem. Mój telefon się rozdzwonił jak tylko opuściłam to miejsce.
-Gdzie ty jesteś Madison!- usłyszałam głos Belli. Uspokoiłam się na chwile.
-Jestem przed klubem, możecie tu przyjść?
Nic nie odpowiedziała, po prostu się rozłączyła co miałam nadzieje znaczyło "tak".
***
Udało mi się wyprowadzić Jusa z klubu. Ciągle przeklinał pod nosem i mówił, że zabije tego drania. Co mu odbiło? Nigdy nie obchodzą go jakieś laski w tarapatach. Zmusiłam go aby na mnie spojrzał. Jego oczy były czerwone. Świetnie. Jak zwykle coś brał. Lewe oko zaczynało sinieć. nieźle musiał mu tu przylać.
-Jak się czujesz? - zapytałam kiedy usiedliśmy na krawężniku. Mogliby zainwestować w cholerne ławki obok klubu.
-Powinienem mu bardziej przylać.
-Co ci w ogóle przyszło do głowy, aby wdać się w bójkę Bieber?
-Żadna pani nie powinna być tak traktowana!
Nie było wątpliwości, ze coś brał. On się tak nie zachowuje. Postanowiłam już nic się nie odzywać i poczekać, aż chociaż alkohol z niego wyparuje czy coś.
-Cześć.
Ledwo słyszalne "cześć" sprawiło, że oboje spojrzeliśmy w górę. Stała tam dziewczyna, którą Justin postanowił nagle uratować.
-Chciałam podziękować za to co zrobiłeś. Chociaż nie musiałeś. Nie wiem co powiedzieć bo pierwszy raz coś się takiego zdarzyło. I nie jestem dobra w podziękowaniach najwidoczniej.
Justin uważnie jej się przyglądał. Nie wyglądała na kogoś kto chodzi do klubu.
-Nie ma za co. Ważne, że nic ci nie zrobił- wysłała jej najlepszy uśmiech Justina Biebera jaki mógł- Jestem Justin.
Podał jej rękę, która niepewnie uścisnęła. Ledwo przez gardło przeszło jej imię Madison.
-Jesteś tu sama?- zapytałam wstając, aby Madison poczuła się bardziej komfortowo.
-Nie z koleżankami, ale gdzieś je zgubiłam.
-Och. Jestem Chanel tka pry okazji.
Uśmiechnęła się do mnie mimo, że była wystraszona. Co taka dziewczyna robiła w takim klubie to nie mam pojęcia. Poczułam, że Justin lekko szarpnął moje spodenki.
-Czy Madison może iść z nami do domu? - zapytał jak dziecko proszące o zabawkę w sklepie.
-Nie Justin, ona wraca do domu i my też. Za dużo wrażeń jak na jedną noc.
-MADISON!
Spojrzeliśmy w stronę piskliwego głosu, który szukał naszej nowej koleżanki. Super, tej małolaty tu jeszcze brakowało.

8 komentarzy :

  1. YEAAAH! Nareszcie, co będzie dalej? :O Nie mogę się doczekać xd

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu i MADISON! *-*
    yay! opowiadanie się rozkręca :3
    następny rozdział będzie przeze mnie oczekiwany z niecierpliwością! :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie opisałaś zdenerwowanie Madison i jej podziw , kiedy zobaczyła Justina i Chanel. Wyobraziłam sobie to i niezmiernie mi się to podobało !
    Nieciekawe typy w klubach to dość częste w rzeczywistości , więc za urealnienie sytuacji OGROMNY PLUS !
    Justin pokazał w tym rozdziale inną niż dotychczas twarz. Czyżby tak nieśmiała i bezbronna dziewczyna była tą jedyną ? Mam nadzieję , że wkrótce się okaże :)
    Z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  4. wiedziałam od początku, że Chanel będzie moją ulubioną postacią i OMG, to się chyba już nie zmieni! <3 uwielbiam tą dziewczynę. (no, już nie mówiąc o Barbarze Palvin <3)

    OdpowiedzUsuń
  5. jejku z każdym rozdziałem to opowiadanie podoba mi się coraz bardziej :D Świetny rozdział jak zawsze, bardzo fajnie piszesz :) nie mogę się doczekać następnego rozdziału (:

    OdpowiedzUsuń
  6. Chanel jest cudowna,pasują do siebie z Justinem!

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba jeszcze nie komentowałam, a czytam każdy rozdział. Muszę Ci przyznać, że po obejrzeniu zwiastuna, już wiedziałam, że pokocham to opowiadanie. Patrz, nie myliłam się! Haha, a wracając do zwiastuna; za każdym razem mam ciarki. Już się domyślam, że Justin postawi miłość na pierwszym miejscu, a wtedy, wiadomo, wszystko się komplikuje. Biedna Chanel. Nie wiem czemu, ale od razu zyskała moją sympatię, czego nie mogę powiedzieć o Madison. Pewnie przez to, że Barbare kocham, a Seleny nie lubie XD No nic, czekam na 4 rozdział!

    OdpowiedzUsuń